Powrót

Komputer na układach TTL, czyli znów wszystko na jedną kartę…

Artykuł opowiada o historii, która jest składową wszystkich moich zamiarów, wyborów, niedosytów, porażek i sukcesów w moim „zawodowym” życiu. To wszystko doprowadziło mnie do momentu, w którym postanowiłem skonstruować komputer – najbardziej skomplikowany projekt w życiu…

Własna historia tworzy nas samych

Elektronika towarzyszy mi od zawsze, jest wpisaną we mnie samego dziedziną wiedzy. W dzieciństwie fascynowało mnie wszystko, co było z nią związane – od kolorowych świateł w semaforach na miejskim dworcu kolejowym, przez sprzęt powszechnego użytku, który mieliśmy w domu, a kończąc na uniwersalnych maszynach obliczeniowych nazywanych komputerami, o których opowiadali znajomi moich rodziców. W tamtych czasach komputery znałem tylko z opowieści, słuchałem o ich możliwościach i niesamowitych zastosowaniach. To niewątpliwie pobudzało moją wyobraźnię, nad którą w dzieciństwie w ogóle nie potrafiłem zapanować. W tamtych czasach była to wiodąca siła, wielka siła… Pamiętam doskonale ten błogostan, błogostan, którego w dzisiejszym dorosłym życiu nie jestem w stanie osiągnąć, a nawet zbliżyć się do niego. Być może jest to związane z tym, że w dzieciństwie zachowujemy się jak gąbki, które wielkimi kęsami chciałyby wchłonąć jak najszybciej i jak najwięcej z tortu, który serwuje nam otoczenie. Do końca nie wiem, ale jest to niestety jednorazowe w takiej formie, ulotne jak majowy zapach bzu. Kiedyś zdałem sobie sprawę, że gdybyśmy potrafili wykorzystywać przez całe nasze życie naszą wyobraźnię i potencjał, jakie posiadamy w dzieciństwie, ich moc, ich siłę sprawczą to nasz świat byłby zupełnie w innym miejscu, odpłynęlibyśmy bardzo daleko, bylibyśmy na innym poziomie wtajemniczenia…

Komputer, tajemnicze słowo przeplatające się w dzieciństwie

Próbuję sobie przypomnieć, odtworzyć jakieś skrawki w pamięci, gdy próbowałem coś tworzyć, budować, coś, co miałoby przypominać jakikolwiek komputer. I mam! Mając cztery lub pięć latek, wycinałem jakieś kartony, a później je kleiłem i malowałem na nich kolorowymi kredkami symbole oraz kształty. Obiekty te przypominały monitor, jakąś jednostkę centralną i chyba klawiaturę. Wspomnienie jest niepełne, podziurawione zębem czasu, ale tak się bawiłem – wyobrażałem sobie po części pracę tego urządzenia. No cóż, w tamtym czasie nie było mnie stać na nic innego, więc wyobraźnia musiała wziąć górę.


Szukam dalej… Jest chyba rok 1988, letni miesiąc, idę z moim ojcem do mojego dziadka, przechodzimy przez tory kolejowe i nagle zadaje pytanie, które nie wiem do końca czemu utkwiło mi w pamięci na zawsze: Tato, co jest w komputerze? Jak to, co? – zapytał mój ojciec, po czym oznajmił: komputerze jest wszystko… Ja, jako ciekawy świata młody dzieciak, wyobrażałem sobie, że są tam wszystkie części elektroniczne, jakie wtedy znałem. Do teraz pamiętam jak ta odpowiedź stworzyła mi błyskawicznie w świadomości obraz przedstawiający płytki PCB, a na nich w największej ilości (sic!) transformatory.

Rok 1990, zima, Święta Bożego Narodzenia, szliśmy wtedy na gościnę do mojego ulubionego kuzynostwa. Ledwo przekroczyłem drzwi wejściowe ich domu, a już w oddali usłyszałem stłumiony, ale wystarczająco głośny głos mojego wuja: Rafał, komputer! Gorąco przeszyło całe moje ciało, serce zaczęło szybciej bić, a emocje wzięły górę. Rozpłakałem się, bo moje przejęcie tą sytuacją sięgnęło zenitu. Pospiesznie pobiegłem do salonu, po czym moim oczom ukazał się obraz ekranu telewizyjnego, a na nim jakaś gra komputerowa. Wow, nie mogłem wyjść z podziwu i wpatrywałem się w kineskop jakbym był zahipnotyzowany. Tak naprawdę nie był to prawdziwy, uniwersalny komputer, lecz gra telewizyjna ATARI2600. Tego dnia męczyłem rodziców, aby sprezentowali mi jak najszybciej taki sprzęt, lecz zanim się go w końcu doczekałem minęło prawie pół roku – był to prezent na Pierwszą Komunię Świętą.

Grami komputerowymi tak się zafascynowałem, że zacząłem przesiadywać długie godziny w salonach gier ARCADE, bo tam grafika i jakość była o co najmniej rząd wielkości lepsza niż w grze telewizyjnej. Zacząłem nawet wagarować z tego powodu, lecz nie trwało to długo, bo tylko tydzień – zostałem namierzony przez ojca i troszkę przygasł mój entuzjazm związany z zauroczeniem grami komputerowymi.

Minęły pierwsze cztery lata podstawówki, a ja nadal nie miałem urządzenia, które byłoby bardziej uniwersalne i wszechstronne od mojego ATARI. Nie umiałem również, co akurat nie dziwi, czegoś takiego skonstruować, a moich rodziców nie było stać na kupno jakiegokolwiek komputera. Pamiętam, że w pewnym momencie tak pragnąłem mieć jakiś komputer, że zainicjowałem przez kolegę z klasy kupno jego używanego COMMODORE C64 zaraz po szkolnych lekcjach. Postawiłem mego ojca przed faktem dokonanym… Niestety, nie przyniosło mi to upragnionego komputera, a tylko wstyd i jedne wielkie nieporozumienie, które nie skończyło się dla mnie najlepiej. Kwota 150 zł okazała się przeszkodą nie do przeskoczenia i kubeł zimnej wody wylał się na moją gorącą od pomysłów głowę…
(…)

——– ciach! ——–

To jest tylko fragment artykułu, którego pełna wersja ukazała się w numerze sierpniowym czasopisma Zrozumieć Elektronikę (ZE 8/2024). Pełną wersję czasopisma znajdziesz pod tym linkiem. Natomiast niepełna, okrojona wersja, pozwalająca zapoznać się z zawartością numeru ZE 8/2024 znajduje się tutaj.

Rafał Wiśniewski
rafi8112@interia.pl

 

Uwaga! Osoby, które nie są (jeszcze) stałymi Patronami ZE, mogą nabyć PDF-y z pełną wersję tego numeru oraz wszystkich innych numerów czasopisma wydanych od stycznia 2023, „stawiając kawę” (10 złotych za jeden numer czasopisma w postaci pliku PDF).
W tym celu należy kliknąć link (https://buycoffee.to/piotr-gorecki), lub poniższy obrazek
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Następnie wybrać:
– jeśli jeden numer ZE – 10 zł,
– jeśli kilka numerów ZE – WSPIERAM ZA. I tu wpisać kwotę zależną od liczby zamawianych numerów – wydań (N x 10 zł),
Wpisać imię nazwisko.
Podać adres e-mail.
Koniecznie zaznaczyć: „Chcę dołączyć wiadomość dla Twórcy” i tu wpisać, który numer lub numery mamy wysłać na podany adres e-mailowy. Jeśli ma to być numer z tym artykułem trzeba zaznaczyć, że chodzi o ZE 8/2024.
UWAGA!!! E-mail z linkiem do materiałów (weTransfer) wysyłamy zazwyczaj w ciągu 24 godzin. Czasem zdarza się jednak, że trafia do spamu. Jeśli więc nie pojawi się w ciągu 48 godzin prosimy sprawdzić w folderze spam, a ewentualny problem zgłosić na adres: kontakt@piotr-gorecki.pl.