Niezwykle skromne prapoczątki elektroniki
Poniższy artykuł i następne z tej serii są ważnym uzupełnieniem serii artykułów dotyczących prawa Ohma oraz Radiowej Oślej Łączki. Pokazuje burzliwą historię początków badań elektryczności. Co najważniejsze, pozwala lepiej zrozumieć prawdziwe znaczenie prawa Ohma, zarówno 200 lat temu, jak i dziś. Za początek badań nad elektrycznością słusznie można przyjąć „okrągłą” datę – rok 1800, uznawany w większości źródeł za datę wynalezienia pierwszej baterii elektrycznej – stosu Volty. Prawo Ohma powstało niewiele później – w latach 1826…1827. W następnych artykułach tej serii opowiem, jaki związek z tym wszystkim mają pewne makabryczne eksperymenty „elektryczne”, przeprowadzane w pierwszych latach XIX wieku. A na razie podkreślam, że wynalezienie stosu Volty jest znakomitą umowną datą „początków elektryczności”, a ściślej – początków „elektryczności galwanicznej”.
Warto jednak mieć wyobrażenie, co w kwestii elektryczności działo się wcześniej i jakie było historyczne tło powstania prawa Ohma.
Otóż często słyszymy: „Już starożytni Grecy…”. W tym przypadku wkład Greków jest znikomy, a lakoniczne wzmianki dotyczące Talesa z Miletu nie mają żadnego praktycznego znaczenia. Istotny jest tylko fakt, że u Greków słowo „elektron” (ἤλεκτρον) to była nazwa bursztynu, sprowadzanego tam głównie z terenów dzisiejszej Polski. Natomiast prapoczątków badań nad elektrycznością należy szukać gdzie indziej i duuuużo później.
Elektryczność w XVII i XVIII wieku
Prapoczątków prawdziwych badań elektryczności można się doszukać na przełomie XVI i XVII wieku. Warto wspomnieć, że w Polsce był to czas dość długich rządów Zygmunta III Wazy (rysunek 1), który mniej więcej w tym czasie stopniowo przenosił stolicę z Krakowa do Warszawy. Były to czasy po protestanckiej reformacji, której częścią były działania brytyjskiego króla Henryka VIII, bardziej jednak znanego z uśmiercania swoich kolejnych żon. Druga z tych żon, Anna Boleyn urodziła mu córkę Elżbietę, która po perypetiach została słynną królową Elżbietą I.
I tu przechodzimy do elektryczności: lekarzem tej Królowej Dziewicy był niejaki William Gilbert (William Gylberde) – rysunek 2, który intensywnie zajmował się także eksperymentami fizycznymi.
W jego pisanych po łacinie pracach znajdziemy sformułowania (m.in. vis electrica), od których pochodzi dzisiejsze określenie „elektryczność”. Gilbert badał zjawiska magnetyczne i wyraźnie odróżnił je od zjawisk elektrycznych, które dziś nazywamy statycznymi. Wynalazł pierwszy prymitywny przyrząd do pomiaru elektryczności (statycznej) – wersorium, czyli bardzo prymitywny elektroskop – rysunek 3.
Dla ułatwienia można przyjąć przybliżoną „okrągłą” datę – rok 1600 jako początek naukowych badań nad elektrycznością (statyczną). Prace Gilberta zostały opublikowane pół wieku później i nie znalazły żadnego praktycznego zastosowania ani szerszej popularności.
William Gilbert podszedł do zjawisk elektrycznych i magnetycznych z naukowego punktu widzenia, natomiast i wcześniej, i wtedy zjawiska te były znane i w miarę dostępne dla szerokiej publiczności, ale tylko jako jarmarczne ciekawostki.
Podobnie z punktu widzenia ówczesnej nauki do zjawisk elektrycznych podszedł wieloletni burmistrz Magdeburga, który cudem ocalał podczas rzezi tego miasta, dokonanej przez wojska Ligi Katolickiej w ramach wojny 30-letniej. Burmistrz ten znacznie bardziej znany jest z eksperymentów dotyczących próżni i ciśnienia atmosferycznego z wykorzystaniem tzw. półkul magdeburskich. Mniej znane są eksperymenty Otto von Guericke, bo o nim tu mowa, z elektrycznością statyczną. A to on, nie później niż w roku 1660 zrealizował i zaprezentował skuteczną maszynę elektrostatyczną, pozwalającą „wytwarzać elektryczność statyczną”. Podstawą była kula siarki, której powierzchnia podczas obracania i tarcia mocno się elektryzowała – rysunek 4.
(…)
——– ciach! ——–
To jest tylko fragment artykułu, którego pełna wersja ukazała się w numerze listopadowym czasopisma Zrozumieć Elektronikę (ZE 11/2024). Czasopismo aktualnie nie ma wersji drukowanej na papierze. Wydawane jest w postaci elektronicznej (plików PDF). Pełną wersję czasopisma znajdziesz na moim profilu Patronite i dostępna jest dla Patronów, którzy wspierają mnie kwotą co najmniej 10 zł miesięcznie. Natomiast niepełna, okrojona wersja, pozwalająca zapoznać się z zawartością numeru ZE 11/2024 znajduje się tutaj.
Piotr Górecki
Uwaga! Osoby, które nie są (jeszcze) moimi stałymi Patronami, mogą nabyć PDF-y z pełną wersję tego numeru oraz wszystkich innych numerów czasopisma wydanych od stycznia 2023, „stawiając mi kawę” (10 złotych za jeden numer czasopisma w postaci pliku PDF).
W tym celu należy kliknąć link (https://buycoffee.to/piotr-gorecki), lub poniższy obrazek
Następnie wybrać:
– jeśli jeden numer ZE – 10 zł,
– jeśli kilka numerów ZE – WSPIERAM ZA. I tu wpisać kwotę zależną od liczby zamawianych numerów – wydań (N x 10 zł),
Wpisać imię nazwisko.
Podać adres e-mail.
Koniecznie zaznaczyć: „Chcę dołączyć wiadomość dla Twórcy” i tu wpisać, który numer lub numery ZE mam wysłać na podany adres e-mailowy. Jeśli ma to być numer z tym artykułem trzeba zaznaczyć, że chodzi o ZE 11/2024.
UWAGA!!! E-mail z linkiem do materiałów (weTransfer) wysyłamy zazwyczaj w ciągu 24 godzin. Czasem zdarza się jednak, że trafia do spamu. Jeśli więc nie pojawi się w ciągu 48 godzin prosimy sprawdzić w folderze spam, a ewentualny problem zgłosić na adres: kontakt@piotr-gorecki.pl.